Przylatuję z nową miniaturka :D Podziekowanie dla Diamenta za wsparcie i doractwo w pisaniu <3
STO LAT, Elfie!!!!! Nie wiem czy przeczytasz to dzisiaj, chociaż mam taką nadzieję ;) Życzę Ci spełnienia wszyyystkich marzeń, cudownych przyjaciół, świetnych - jak dotychczas i lepszych wyników w francuskim (wierzę w Ciebie! Kiedyś dostaniesz tą 7 i 110% ;)). Zapraszam do czytania i prosiłabym o komentarze :*
.............................................................................................................................................................................
Zawsze lubiłam
przebywać nad morzem. Od małego rodzice zawozili mnie na Krym. W wakacje
wynajmowaliśmy niewielki domek, który po pięciu latach stał się naszą
własnością. Mała wioska położona była zaledwie kilka kilometrów od plaży i
kilkanaście od sławnej Jałty. Ale wydawać by się mogło, że gwar dużych miast i
wybrzydzający na każdy szczegół turyści są całą wieczność stąd.
U nas zawsze było cicho. W
okolicach nie mieszkała hałaśliwa młodzież, jednak nie przeszkadzało mi to nawet w najmniejszym stopniu. Nie miałam tutaj rówieśników, ale od zawsze byłam typem
samotnika. Moim najczęstszym zajęciem było przesiadywanie na rozgrzanym przez
słońce piasku i podziwianie morza. W ciągu kolejnych kilku lat Krym opuszczałam
tylko na wakacje. Zwyczajem starych i doświadczonych podróżników rodzice
pokazali mi najcenniejsze zabytki kultury i najpiękniejsze zakątki świata.
Jednak ja za klejnot w koronie uważałam właśnie Krym. Gdzie królowały mocarne
góry, życiodajne strumyki, gęste lasy, plantacje oliwek, zdradzieckie fale
morza i skwarne słońce. Mój własny, mały świat. Mój mały raj.
***
Kiedy się poznaliśmy miałam pięć lat.
Spotkaliśmy się na wyjeździe w góry zupełnym przypadkiem, ale los od zawsze
lubił płatać figle. Dziwnym trafem widywaliśmy się później dość często. Nie
łączył nas język, obyczaje, pochodzenie. Tym co nas zbliżyło była pasja - zamiłowanie do podróży. Nie pamiętam szczegółów pierwszego spotkania, ale przyjemny aromat świątecznego krupnika skosztowanego w górskim schronisku zapadł mi na długo w pamięci. Później widywaliśmy się jeszcze w słonecznej Hiszpanii, gdzie wspólnym spacerom wzdłuż plaży towarzyszył niemiłosierny skwar. Kolejnym punktem kulminacyjnym okazała się pachnąca Francja. Aromat pleśniowego sera drażnił nozdrza, kiedy mijaliśmy uliczne sklepy. Rozległe winnice onieśmielały swoją wielkością. W kwitnącej Japonii mieliśmy okazję podziwiać niepowtarzalne zachody słońca, o wiele bardziej czerwonego niż w Europie. Na słonowodnej Malcie poznawaliśmy sekrety salsy i tango. W tajemniczym Tybecie skosztowaliśmy odrobinę pikantnych potraw i prawdziwej, imbirowej herbaty.
Nie jestem w stanie zliczyć wszystkich uśmiechów z tamtych czasów. Cieszyliśmy się wolnością, jak sokół, którego lot podziwialiśmy w przytulnym pubie u podnóży Elbrusu. Jego rozpostarte szeroko skrzydła, arystokratycznie uniesiona głowa i szlachetnie wyrzeźbiony dziób. Nieuchwytny obraz ideału swobody, którego namiastkę udało się nam poznać. Jedyny w swoim rodzaju. Piękny i gorzki. Warty swej ceny.
Przez te ciągłe spotkania nie mogłam zdecydować, czy znalezienie się nawzajem na Krymie po prawie dziesięciu latach rozłąki było czystym przypadkiem, czy kolejną drwiną losu. Ale dawna przyjaźń odnalazła swoje korzenie.
Nie jestem w stanie zliczyć wszystkich uśmiechów z tamtych czasów. Cieszyliśmy się wolnością, jak sokół, którego lot podziwialiśmy w przytulnym pubie u podnóży Elbrusu. Jego rozpostarte szeroko skrzydła, arystokratycznie uniesiona głowa i szlachetnie wyrzeźbiony dziób. Nieuchwytny obraz ideału swobody, którego namiastkę udało się nam poznać. Jedyny w swoim rodzaju. Piękny i gorzki. Warty swej ceny.
Przez te ciągłe spotkania nie mogłam zdecydować, czy znalezienie się nawzajem na Krymie po prawie dziesięciu latach rozłąki było czystym przypadkiem, czy kolejną drwiną losu. Ale dawna przyjaźń odnalazła swoje korzenie.
Teraz błądziliśmy po mieście ramię w
ramię. Ludzie wskazywali nas palcami, szeptali. Mówili "stara miłość nie
rdzewieje", a my na to stwierdzenie wybuchaliśmy śmiechem i
zgodnie stwierdzaliśmy, że w tak małym miasteczku plotki rozchodzą się
nieprzyzwoicie szybko.
Po roku zdecydował, że wyjedzie.
Proponował mi abym wybrała się z nim do zachodniej Turcji, ale odmówiłam. Wolałam
zostać na cichym Krymie. Dopiero stojąc na przystani zastanowiłam się nad
słusznością podjętej decyzji. Wtedy przelałam nie jedną łzę. Jedyne co pamiętam
wyraźnie z tamtego dnia to przyjacielski uścisk, niespodziewany pocałunek i
pocieszający dotyk starszej kobiety na moim ramieniu, kiedy prom już odpłynął
by przebyć Morze Czarne. Chyba coś do mnie mówiła, ale mimo usilnych prób nie
mogę sobie przypomnieć jej słów.
***
Wróciłam do dawnego życia. Spacery po
plaży, podziwianie zachodu i wschodu słońca nad przyjemnie zimną wodą,
słuchanie mewich śpiewów.
Kolejny rok miną podejrzanie
szybko. A może tylko tak mi się wydawało, bo kiedy zobaczyłam go schodzącego z
marynarskiej drabinki z torbą w ręku i uśmiechem na ustach zapomniałam o całej
tęsknocie. Już w następnej chwili zarzuciłam mu ręce na szyje, a on objął mnie w
talii. Ten gest w żaden sposób nie przypominał zwyczajnego, przyjacielskiego uścisku.
I właśnie wtedy, kiedy nareszcie był
blisko uświadomiłam sobie słowa tamtej kobiety z przystani rok temu. I choć
straciłam już rok na zrozumienie ich sensu, teraz zdawały zupełnie się nieistotne.
Może to trochę tandetne i banalne, ale chyba
prawdą jest, że starsi ludzie mają doświadczenie, które kształtuje ich wiedzę.
Bo słowa tamtej kobiety były nader prawdziwe.
"Stara miłość nie
rdzewieje".
Powiem tak:
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się kolejnej notki, a w trafiłam na bardzo ciekawą miniaturkę. Mi jako czytelnikowi dała bardzo dużo do myślenia.. :)
Czytając przypomniały mi się słowa Stefana Wyszyńskiego
"Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia,
które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi"
Może nie jest konkretnym podsumowaniem twojej twórczości, ale moim zdaniem uzupełnia ją.
Miniaturka bardzo mi się podobała, ale z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
Życzę weny i pozdrawiam,
Rouse :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZostałeś/łaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji na http://parodia-hp-aelity.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Hmm, jedyne co mogę powiedzieć to; ŚWIETNIE!!! Miniaturka dała mi dużo do myślenia i przyjemnie się ją czytało. Teraz pisz rozdział bo już naprawdę nie mogę się doczekać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na http://hgdm-baby-i-wait-for-you.blogspot.com/ dopiero zaczynam, więc zależy mi na opiniach osób o takich talentach literackich jak Ty
Zapraszam na rozdział III
UsuńSuper :) Naprawdę świetnie Ci wyszła. Poprawiłaś i powstał ideał pełen emocji <3 Nawet nie potrafię opisać co czułam gdy to czytałam.
OdpowiedzUsuńPowtórzę więc jeszcze raz - SUPER !
Oby więcej takich :)
Pozdrawiam,
DiaMent.