sobota, 21 grudnia 2013

Miniaturka VI Najbardziej nastrojowy, najbardziej radosny, najcieplejszy, choć doskwiera zimno...

Za co cenisz święta Bożego Narodzenia?
Za magię. Nie widzicie? Przecież jest wszędzie! Zwolnijcie na chwilę i się wschłuchajcie...
Czujecie ten mroźny wiatr, widzicie zniżki w sklepach, robicie aniołki na śniegu, poświęcacie marchewkę na nos bałwana i wciąż nie widzicie najważniejszego? Zauważyliście przymrozek na szybie. Podejdźcie, przypatrzcie się! Ile jest tam fantazyjnych wzorów...
Ciągle nie widzicie? No podejdźcie, przypaczcie się, użyjcie wyobrażni.
Ta śnieżynka, ta sama co teraz z wiatrem leci, to przecież nic innego jak malutki elf, odziany w białą sukienkę i czapkę. Jest drobna, więc nie widać jej uśmiechu, ale on tam jest, wyobraźcie  go sobie.
Wsłuchajcie się w wiatr... On niesie wszystkie piosenki, zamiata ulice, porywa czapki i mrozi nosy. Wsłuchajcie się proszę, dla mnie, ten jeden raz.
A ten zapach?! Nie kłamcie, wiem, że go lubicie. To pierniki z korzenną przyprawą. Są słodkie i pachnące... I jeszcze takie świąteczne! 
No i choinka. Trudną ją opisać w słowach, więc się uśmiechnę. Niestety Wy nie widzicie mojego uśmiechu, więc żyjcie wyobraźni... Widzicie las? Cały w zaśnieżonych drzewach, a na nich ani jednej bombki, żadnego światełka! Jest taki szczery, naturalny. I teraz postawcie sobie tę całą prawdziwość świąt w salonie. Ma już ozdoby, więc trochę wysztuczniała, ale wciąż jest piękna. Mój kot wdrapał się na fotel i zaczął bawić się złotą bombką. Kulka upadła z choinki i roztrzaskała się w drobny mak. 
Słyszycie jej upadek? Jeśli tak, to usłyszycie również magię świąt.

Podobno ludzie przychodzą i odchodzą. Mówią, że to normalna kolej rzeczy, powtarzają nam, byśmy się nie martwili. Ale wiecie, co? Dla mnie są takie dni, kiedy trzeba wybaczyć błędy. Jeśli chcecie wiedzieć, nie wierzę w Boga. Nie wiem, czemu tak jest, czemu to mówię, a tym bardziej na co Wam ta wiedza się przyda. Ale są takie dni, kiedy wrogowie życzą mi szczęścia, a przyjaciele wywołują uśmiech na twarzy. I chyba na tym polege cała magia - na wybaczaniu błędów, nie zwracaniu uwagi na ludzkie przywary. Wy też się czasem mylicie, więc zatrzymajcie się i rozejrzcie! Ludzie się śpieszą, gubią w tłumie, mają własne sprawy tylko nie rozumiem czy jest coś ważniejszego niż magia? Wszystkie uśmiechy na twarzach bliskich, podłe rumieńce zawstydzenia. Pocałunek pod jemiołą czuły, lecz krótki. 
Dni przemijają, czas ma własny rytm. Ludzie się spieszą, w tłumie mieszają, nie widzą magii, która ich otacza. Zwolnij więc proszę, dla mnie, ten jeden raz. Uśmiechnisz się może, może zapłaczesz, a może i jedno i drugie, rozejrzyj się wokół, czujesz tę moc, widzisz szczęście i trwogę. 
Są święta i wszystko się błyszczy, świeci wszędzie. 
Magia jest tutaj, nie trzeba jej wołać.
Zwolnij, a ona przybędzie

***


"Someone to rely on 
Me? 
I guess I was a shoulder to cry on"
- "Last Christmas"


      Mróz otrzymał pole do popisu. Był grudzień, jeden z najbardziej radosnych i nastrojowych miesięcy roku. Kilka pierwszych jego dni przeszło bezproblemowo, wszystko posypało się wraz z pierwszym świętem.
   Na mikołajki dostałam książkę. Wiedziałam, kto mnie wylosował i to ja wybierałam dla siebie prezent. Nie było przedświątecznej frajdy. Niestety razem ze śniegiem spadł na mnie pierwszy w tym miesiącu dół - miewałam je często i to zawsze z tego samego powodu. Siedziałam w ławce i zapisywałam notatkę z lekcji, kiedy na moich kolanach pojawił się biały miś. Uśmiechnęłam się do koleżanki. To był jej prezent mikołajkowy, ten pluszak. 
- Co się stało? - zapytała. Musiałam pociągnąć nosem i zamrugać kilka razy, żeby nie zapłakać.
- Nic - chyba nie będę nigdy aktorką, w każdym razie dobrą. Wogóle nie potrafię udawać.
- Czemu płaczesz?
- Nie płacze - zapewniłam. 
- Czemu płakałaś?
- Nie płakałam - to było kłamstwo oczywiście, jedno z daleko niepierwszych, ale bardziej parszywe niż wiele z nich. Choć ktoś powiedziałby, że to tylko łzy.
    Przez otwarte okno wiatr wrzucał do klasy płatki śniegu. Roztapiały się, nim zdążyły dotknąć podłogi. 
    Wytarłam łzy, strzaliłam parę razy kostkami u palców dłoni i starałam się skupić na lekcji. Nie wyszło mi, miałam inne zmartwienia.

*

   Wyszłam ze szkoły z uśmiechem. Tak, z uśmiechem, bo miałam tych, co mnie rozweselają. Nie wiedziałam, czy mogę na nich polegać, ale cieszyłam się teraz, w tej chwili. 
Śmiałyśmy się, zawsze się śmiejemy. Ludzie różnie nas postrzegają. Jedni ciągle upominają, każą się zachować jak przystało na okoliczności. Inni są dumni z wiecznego uśmiechu, cieszą się razem z nami, żartują, choć nie zawsze im to wychodzi. Ale my się śmiejemy, zapominamy o problemach,
   Tylko chwilami wydaje mi się, że nawet jak o nich zapomnimy, nie znikną. Boli mnie ta świadomość, pali oczy, choć może to ta oślepiając biel śniegu. Tak, to na pewno musi być to. 
Poszłam w inną stronę. Jechały do domu, a mi się nigdzie nie śpieszyło. 
Ludzie chcą uniknąć pośpiechu, a biegną. Pędzą na spotkanie z przeznaczeniem, które mogli bezpowrotnie wyprzedzić i nie zauważyć, jak szczęśnie umknęło im pod nosem. Popatrzyłam w niebo.
Było szare, smutne. Na policzki spadło mi kilka płatków śniegu. Ruszyłam dalej spokojnym krokiem. 
Wszyscy biegli, chowali się od mrozu i wiatru. Śmieszne. Tak łatwo dajemy się oszukać. Żyjemy szybko, takie czasy - pomyślałam.
Równie szybko umieramy.
Zwolniłam.
Nigdzie mi nie było śpieszno.
Tylko co można poradzić...? Takie czasy.

*******

Chciałam napisac coś weselszgo, ale mi nie wyszło :/ to pewnie przez brak śniegu, bo nie ma świątecznego nastroju :(
Miała być jeszcze jedna "część", ale historyjka o moich sankach z dzieciństwa do których mam ogromny sentyment nie kleiła się nie tylko podczas pisania, ale też do całości miniaturki... Nie skończyłam jej, mam tylko kilka zdań, więc postaram się ją jakoś ciekawie rozwinąć i wstawić jak w końcy wypadnie śnieg :)

*

Wszystkim Wam życzę wesołych, rodzinnych, pełnych uśmiechu Świąt! :)
Nie umiem składać życzeń, jakby co, ale na myślu mam wszysto co najlepsze :D
Pozdrawiam, Ludum :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz