czwartek, 10 kwietnia 2014

Opowieść o niczym


Chyba coś straciliśmy.
Coś bez pokrycia.
Coś, co nie ma wstępu do rzeczywistości.
Mam ochotę naprawić błędy.

***
Chciałam nie czuć i dopiero czując nic zrozumiałam jakie to paskudne.
Nic nie czuć. Być nikim.
Wychodzę na dwór i patrząc w gwiazdy nie czerpię przyjemności. Jest tylko dziura, puste niebo bez blasku.
Jem, a wszystko smakuje tak samo. Cukier i sól poszły na kompromis. Zalewam zielone fusy wrzątkiem, a kubek jest pusty. 
Otulam się kocem, kładę głowę na poduszce i nie doświadczam ciepła. Jest tylko paskudne nic. Sen nie przychodzi, choć mijają godziny. I nie słuszę szumu wiatru, ani deszczu kropli. 
Zaczynam więc pisać szybko i nagle.  Zegara nie słyszę i sen zapomniany w zakamarkach pamięci błyszczy coraz bardziej. 
Długopisu wkład wyczerpany, pierwszy czy kolejny? Aż w końcu zasypiam, a sen jest spokojny. Tylko kartki pamiętnika wyrwane,  kurzem się za kilka dni pokryją. Nie widzę nic i ich nie dostrzegę. Będą leżeć zapomniane.

Jesteśmy niczym. Od początku do końca prób zabłyśnięcia. I kiedy próbujemy nie czuć nic, zaczynamy być kimś... Kimś nieistotnym. Zostało tylko nie spocząć na laurach.

***

Mam coś z przodków nadzieii,
Głupia jestem, przewidywalna,
Zbyt potulna, trochę zabawna,
Ale z czasem coraz mniej...
Coraz bardziej poważna staję się.

***

Zagrajmy więc w tą grę z lat jeszcze szczeniackich. Tych chwil szczególnych bezlik wspomnijmy. Ta zabawa... Jak ją nazwaliśmy? Do dziś dnia nie przypominam sobie nazwy tej. Było w niej coś szczególnego - wyjęte jakby z magii istnej. Coś co w powietrzu czuję po lata te, gdy nie ma sił.
    I kiedy marzę o czasu zatrzymaniu, kiedy żyć się odechciewa wspominam zawsze dni słoneczne niepogody tej. Cudowne chwile beztroski młodej, gdzie nie liczyło się nie dni nie nocy. Gdy głupia, pusta miłość drogę wskazywała. Widziałam świt, jak noc słońcu miejsca ustępywała, a gwiazdy kryły własny blask.
    W piekle byłam za dnia, a niebo odwiedzałam w snach. Lecz kiedy to minęło... Nie wiem gdzie się podziać.

***

Spadająca gwiazda
Nie spełniła życzenia
Porcelanowa lalka
W wypłowiałej sukience
Rozbiła się w czasie zabawy
Czas uciekł przez drzwi szparę
A odchodząc
Zostawił nas samych
Bez celu
Trawa wiecznośc
Bez zmroku i świtu
Nie widać końca
Czasu nie wyczuć

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Kwintesencja całego roku, nieskładne, banalne.
To był udany rok.
Dużo zaszło zmian, dożo osiągnięć, porażek.
To był udany rok.

Ludum ;)

3 komentarze:

  1. Dawno mnie tu nie było.. Tekst piękny. Chociaż nie mam daru rozumienia tego typu dzieł, udało mi się poczuć te odczucia, tę.. Glębię. Masz talent, ale mówiłam Ci to już dużo, dużo wcześniej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Nie wiem, jak ty to robisz, że tak pięknie piszesz. Ja na pewno Ci nie dorównuję, ale jakbyś miała ochotę, to zajrzyj do mnie granger-emo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę widać wiek bądź raczej wynikłą zeń nieskładność ale to rzecz wprawy. Jest ładnie, dobrze. Widać, że chcesz coś napisać, czujesz język a metafory mają sens. Warto poczytać panów i panie co przed Tobą dobrze pisali i poduczyć się od nich warszatu, bo potencjał jest w tych tekstach. Fajnie, dwaplusdobrze

    OdpowiedzUsuń