poniedziałek, 9 grudnia 2013

22. "I nigdy nie nienawidził."

"I can't take back 
The words I never said."
- Skylar Gray "Words"

    Słupek termomentra nie popisał się wysokością. Od kilku dni wachał się między zerem, a minus jednym stopniem. Wiatr łomotał w szyby, krople deszczu rozbijały się o chodniki. Nie lubiła jesieni. 
   Jej makijaż wtedy się rozmazywał, a włosy traciły blask. Denerwowało ją również noszenie parasola, a nie cierpiała kapturów. W wyniku czego pod koniec września znikała z pracy i najbardziej nielubiany przez nią miesiąc spędzała w domu. Wracała dopiero w grudniu, za którym też nie przepadała. Jednak śnieg był lepszy od deszczu. Wolne dostała wczoraj i od tego czasu nie postawiła kroku za próg mieszkania.
    
    Jak zawsze zaparzyła sobie poranną kawę i czekała. Czasem na nic konkretnego, zwyczajne oczekiwanie, przeczucie. Ale nie była to nawet cisza przed burzą, bo prawdziwa ulewa już się rozpętała. Brakowało tylko pioruna, który zakończy sprawę.
  I tak dzień w dzień... Ciągle czegoś brakowało.
  Jadła śniadanie, czytała książke, później obiad. Przychodzł zazwyczaj wieczorem, późym wieczorem, bądź tuż nad ranem. Miał klucze, ale zawsze korzystał z dzwonka do drzwi. 
   Pod tym względem nic się nie zmieniło, nawet tony ich głosów.
- Przed wczoraj była rozprawa, pisali o tym w gazetach - oznajmiła już w progu.
- Nie widziałem o tym, żadnej wzmianki.
- W Irrycie, w tamtejszych gazetach - sprostowała. - Była tylko wzmianka w czterech dziennikach, ale dało się posklejać wszystko w całość. Redaktorzy jeszcze wczoraj zaginęli bez śladu, przynajmniej to jest oficjalna wesja wydarzeń - westchnęła. - Herbaty?
- Poproszę - uśmiechnął się, ale było w nim coś fałszywego.
    Salon utrzymano w kontraście czerni i bieli. Za oknem była już noc, gwiazdy górowały nad ulicznymi latarniami, drapaczami chmur.
- Znasz przebieg jego sprawy? - zaimteresował się Michael. Alice wróciła z kuchni z dwoma kubkami herbaty.
- Bardzo okrojoną wersję. Próbowałam wejść na sale, jako opieka medyczna, ale dostałam zakaz. Szczegóły znają tylko obecni na sali, a było ich niewiele. Widziałam się z Liamem kilka godzin po rozprawie. Był w szoku, nic z niego nie dało się wyciągnąć, chyba, że zacząłby gadać sam. Mamrotał coś o Faltey - zakończyła przymróżając jedno oko i patrząc na gościa.
- Katherine? - zapytał de Barten. Pokręciła głową. - Cholera. Jeśli Philip wpadł w ich łapy mało co możemy jeszcze osiągnąć. 
    Wiatr uderzył w szybę. Nie zwrócili na to żadmej uwagi, tylko nadal siedzieli. Michael przetarł twarz dłońmi i kilka razy szybciej mrugnął powiekami. 
- Mniejsza z tym - westchnął. Widział protest w oczach Alice, ale nic to niedało. Było po fakcie. - Nie możemy nic na to poradzić, Al! Gerbung napewno nałożył na niego wszystkie znane blokady. Nie uda nam się go przenieść, nie tym razem. 
- Obiecałeś nam bezpieczeństwo - powiedziała Mynster. W jej głosie nie było złości, czy bólu. Zwyczajny smutek. Poczuł się okropnie, jeszcze nigdy nie słuszał w jej tonie takiego żalu. - Wiem, że nie całkowite, ale mówiłeś, że nikt nie będzie bezpośrednio narażony. Twierdziłeś, że przebrniemy przez to razem, a odejdziemy bez zaobowiązań. 
    Nie miał ochoty, a nawet zabrakło mu serca, żeby wyprowadzać ją z błędu. Doskonale pamiętał swoje słowa, winy i obietnice. Zdania, które wypowiedział i chciał zapomnieć.
  Tylko nigdy mu się to nie udało. Zawsze coś trzymało przy ziemi.
- Wiem - przyznał. - I przepraszam, ale nie mogłem inaczej. Zbyt wiele było obietnic, żebym zdążył wszystkich dotrzymać. 
- Obiecuj mniej, co to za problem? - jej rada była tak oczywista! I jednocześnie znajdywała się na tyle daleko, poza jego zasięgiem.
- Nie mogę - zaśmiał się. - To sposób na zaufanie. Jedna przysięga i po sprawie. Ludzie są łatwowierni, uwierzą.
    Kiwnęła głową, choć nie mogła tego zrozumieć. Kłamał w imię dobra? Gdzie więc całe to dobro, gdzie szczęście?!
- Co z Kath i Chrisem? - zmieniła temat na mniej zobowiązujący, starała się polepszyć sytuację. De Barten uśmiechnął się pod nosem.
- Nie tak dawno Dervendu urządził mi aferę, mniej więcej o tej samej treści co ty dziś, ale o wiele bardziej emocjonalnie. Chyba to przez jego długi brak kontaktu ze Strażnikami, coraz więcej uczuć - stwierdził ze skromnym rozbawieniem.
- Sugerujesz, że jestem zbyt oschła? - zaśmiała się i pstyknęła go w nos. Również się rozweselił.
   Czas leciał nieubłaganie naprzód. Przyśpieszał, zwalniał, cofał się, ale nigdy nie zatrzymał. Daremnie wyczekiwali dnia, gdy nie nastanie świt. Był zmrok i noc, i gwiazdy wraz z księżycem na niebie, i zawsze był też świt. Oślepiał, bawił, zachwycał, a poźniej znikał. Oni nadal walczyli i stawiali się przeznaczeniu. Dzień w dzień pokonywali nowe przeszkody.
Od wschodu do zachodu słońca.

***

"Kto wierzy w wolność woli,
Ten nigdy nie kochał
I nigdy nie nienawidził."
- Marie von Ebner - Eschenbach "Aforyzmy Eschenbach"


     Wrócił nad ranem. Był potwornie zmęczony i pewny, że jest w stanie przespać cały dzień.
- Znów tam byłeś - zauważył Chris. Stał oparty plecami o ścianę z rękami w kieszeniach spodni od piżamy. 
- Zgadza się - Michael ostrożnie powiesił kurtkę na wieszaku, niepewny koleinych słów Dervendu. Chris jednak nie odpowiedział tylko wpatrywał się w niego z konsternacją i czymś na krztałt rozgoryczenia. - Masz coś konkretnego do powiedzenia, czy mogę iść spać? - nie udało mu się ukryć ziewnięcia. Christopher ponownie się nie odezwał, więc de Barten ruszył korytarzem w stronę swojej sypialni.
- Kilka dni temu odbyła się rozprawa Liama - oznajmił nagle Dervendu. Michael zamarł w pół kroku. Obrócił się i spojrzał na rozmówcę, ale Chris nie zmienił pozycji. Wciąż wpatrywał się drzwi wejściowe.
- Skąd wiesz? - zapytał spokojnie, jednak z ukrywanymi pokładami złości. Po koleinych sekundach ciszy dodał: - Wychodziłeś?! Skąd się dowiedziałeś?
- Z gazety - odpowiedział nieśpiesznie. Michael stał tuż przy nim. - I nigdzie nie wychodziłem, nie mógłbym kupić jej w okolicy. Sprawdzałem tylko pocztę. Gazeta nie była w kopercie, ani nic podobnego. Leżała w slrzynce luzem, przejżałem z ciekawości.
     Wydawał się spokojny i zupełnie nieprzejęty. 
- Z ciekawości? - zdziwił się de Barten. 
- Tak - zgodził się. - Z czystej ciekawości, nudy. Siedzimy tu od ponad miesiąca i wyszliśmy tylko raz. Ani ja, ani Kath nie mamy pojęcia co się dzieje, nie wiemy nic, co mogłoby pomóc i jak chciałeś to wykorzystać? Zamykając nas w klatkach nic nie osiągniesz!
- Czyli przyznałeś, że wychodziliście - warknął iluzjonista. - Niech cię, Chris! Nie rozumiesz, wszystko było złudzeniem? Widzisz to, co oni chcą byś widział! Nie ufaj zmysłom, pamiętasz jak cię tego uczyłem? 
- A zaufanie, ten cały cyrk, po co to wszystko? To też złudzenie, iluzja?! - zapytał Dervendu. - Wyszliśmy jeden raz, a dla ciebie to już za dużo. Nie było cię, nie potrzebowaliśmy pozwolenia.
- Miałeś siedzieć tutaj, aż pozwolę wygrzebać się wam z tej nory, czy to aż tak trudne?! - podniósł głos, ale uważał by nie obudzić Kath. 
- A co by to dało? Siedziałbym w tym twoim zamknięciu kilka miesięcy i co?! Jaki miałeś w tym cel, co chciałeś osiągnąć? - powiedzał Chris. Nie krzyszał, nie mrużył oczu, nie wymachiwał rękami. Ale Michaela właśnie ten spokój rozwścieczył. Od lat przecież wściekamy się o to, czego nie możemy posiąść.
- Nie wiem - westchnął. Odszedł kilka kroków i stojąc wciąż twarzą do Dervendu powtórzył już o wiele głośniej: - Nie wiem!
- Co w takim razie wiesz? - zawałał za nim. - W co wierzysz?
- Wiem, że wszystko kiedyś się skończy - odparł cicho Michael. - I tylko w to chciałbym wierzyć.

***

"Nie śmierć rozdziela ludzi, lecz brak miłości."
- Jim Morrison

       Atmosfera była identyczna, jak ostatnie kilka dni. Wywijał się od śniadania i kolacji, ale tradycyjny rodzinny obiadek zmuszony był jeść wspólnie z rodzicami i rodzeństwem. Pierwsze dwa posiłki matka starała się nawiązać jakikolwiek kontakt z Nickiem, bezskutecznie. Udzielał krótkich, zwięzłych odpowiedzi. Taki nawyk Strażnika.
- Przydzielono ci jakieś nowe zadanie? - ojciec zgodnie z prośbą żony próbował prowadzić konwersację. Jednak nim Nicolas zdążył przełknąć ziemniaka odezwała się jego siostra:
- Jest pierdołą, niczego by mu nie powierzyli.
- Dokładnie! Beztalencie - zawtórował jej kilkuletni brat, po czym oboje wybuchnęli śmiechem. Rodzicielka warknęła coś pod nosem o manierach i pokazaniu wychowania godnego tak dobrego domu. Sam Perfend wytarł kąciki ust serwetką i odsunął się wraz z krzesłem od stołu.
- Dziękuję za obiad, mamo - odrzekł uprzejmnie. Wychodząc z pokoju usłyszał, jak kobieta woła, by został i spróbował deseru. Jak tylko opuścił jadalnię słyszał nadal, że ojciec się śmieje razem ze swoimi młodszymi pociechami. Matka w tym czasie wspomina ponownie o wychowaniu, wypowiedź ubarwiając śmiechem z myślą, że Nick już nie słyszy. 
Słyszał, często słyszał więcej niż powinien.

- Skarbie, list do ciebie! - był już wieczór, kiedy musiał wyjść z pokoju i zejść na dół. Zignorował krzyki rodzeństwa. Bez słowa odebrał kopertę z zamiarem przeczytania jej na spokojnie w pokoju. Zerknął na adres nadawcy. Momentalnie poczuł jak wszystkie jego mięśnie się spinają, a włosy na karku stają dęba. 

Urgens.
    Odbyło się zebranie loży, a wraz z nim głosowanie za odsunięciem Ciebie od sprawy braci Dervendu. Tym razem wygrałeś i to przewagą tylko jednego głosu. Masz się stawić jutro o 14:00 w siedzibie głównej.
     Szczegółów dowiesz się na miejscu. Liczę na Twoją subordynację.

                                                                                               Mistrz Gerbung



- Pamiętaj, że cię kochamy i zawsze będziemy kochać - przypomniała mu matka składając na jego policzkach dwa soczyste buziaki. Uśmiechnął się krzywo i czym prędzej opuścił dok rodzinny, w którym nie czekało go nie ciepło, nie miłość.
  
     Był wolny i taki się lubił. Bez zobowiązań wobec nikogo i niczego. Kochał swobodę, lekkość ducha. Nie doceniał Czasu. Oswajał się powoli i nie zauważył, że przestał go szanować. Trwonił go, rozrzucał. Zwlekał z zadaniami. Nie zauważył, że stał się niewolnikiem własnego żywiołu.

***

     W bibliotece wszystko było alfabetycznie. Tomy musieli segregować poprzedni właściciele mieszkania, bo nie starczyłoby na taką robotę jednego życia. Kath uznała, że byli oni bardzo niezgrani. 
   Na półkach wisiały plakietki z literami, jednak na jednej szafce mogła znaleźć jednocześnie książke na A i dzieło, którego nazwisko bądź imię zaczynało się na tę samą literę. W efekcie straciła na samo przeszukanie biblioteki blisko połowę dnia. Jednak tym, co najbardziej ją uradowało, była stopka gazet ułożonych w miarę chronologicznie.  

*
      
  Każdy zna, lub przynajmniej kokarzy profesora i wykładowcę P. Meldowa (48 l.) znanego głównie ze swojego dzieła o "Problemach związanych z Międzyczasiem" przybywa do Anglii! Spotkanie ze znanym autorem odbędzie się w auli Uniwersytetu Strażniczego o godzinie 12:30. Program wystąpienie układał sam profesor Meldow z myślą o odbiorcach w różnej grupie wiekowej. Twierdzi, iż stara się zadowolić każdego. Bez względu na wiek, status społeczny i poglądy. Na ile okarze się to prawdą? Dowiedzcie się sami, zjawiając się 12 grudnia na spotkaniu.
   
[Artykuł o autorze na 10 stronie]

*

    Posztać Andrewa Meldowa budzi zainteresowanie od wielu miesięcy, kiedy to wypromowana został jego pierwsza książka. Do dziś nie wiemy skąd pochodzi tak znany wykładowca, gdzie mieszka? Nie znany jest jakikolwiek członek jego rodziny. To pytanie trawi świadomość wielu osobom. 
Kim jest Andrew Mel

*
 
   Dalsza część artykułu była, jednak na tyle zamazana, że nie warto się zagłębiać. Katherine nie widziała sensu w dalszej lekturze. Zabrała kilkanaście gazet, książek i wyszła z biblioteki.
To jedna z naszych wad - widzimy wszystko, co w danej chwili jest zbędne.
   


**********************************

Tak, wiem, skopałam rozdział. Zwłaszcza końcówkę :/
Ale jest w miarę wcześnie.... 
W każdym razie nie mi oceniać ;) czekam na Wasze opinie!
Pozdrawiam, Ludum :*

3 komentarze:

  1. Hmmmmmmmmmm
    Rozdział króciótki, ale nie wyszedł ci źle :)
    Jedyne na co mogę narzekać to na troszki mniejszą akcje :) i na końcówke, bo zwykle twoje końcóweczki zwalają z nóg :DD
    Kiedy next???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następną notkę planuje dodać w okolicach 20, może wcześniej :)
      Ale na pewno w tym miesiącu można się spodziewać jeszcze jedej miniaturki i rozdziału :D

      Usuń
  2. Koncowka rzeczywiscie jakby troche gorszej jakosci. Ogolnie rozdzial nie wyszedl tak zle, chociaz troche zaczyna mnie dusic ta zaleznosc Chrisa i Kath od Michaela. Stracilam moment w ktorym stali sie czyms na ksztalt niewolnikow ;o
    Niemniej, czekam na kolejny rozdzial i pozdrawiam :)
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń